sobota, 5 kwietnia 2014

Skarby ze świętego jeziora Galindów

 

Jedynka
Marta Kwasnicka 01.04.2014
Skarby ze świętego jeziora Galindów
foto: źr.www.new7wonders.com

Broń, biżuterię i ozdoby - to wydobyli badacze z jednego z mazurskich jezior. Kiedyś mieszkał tam lud Galindów i to oni zatopili te skarby. Kim byli?

Galindowie to plemię bałtyckie, zamieszkujące tereny obecnych Mazur, pomiędzy dzisiejszym Olsztynem i Szczytnem a południowo-zachodnimi krańcami Litwy. Okres bytowania Galindów na tych terenach datuje się na około V w. p.n.e. do XIII w. n.e., kiedy zniknęli pod naporem Krzyżaków.
Odkryć dokonano w powiecie Mrągowo. Tak obfity skarb nie został jeszcze na Mazurach znaleziony. - Mazury to fascynujący region, nieco zapomniany i kojarzony głównie z wakacjami i turystyką. Z punktu widzenia archeologii jest to jednak to obszar mający niewiele do siebie podobnych - mówi dr Tomasz Nowakiewicz z Instytutu Archeologii Uniwersytetu Warszawskiego. To on i jego żona są odkrywcami.
- Mazury były od zawsze zamieszkane przez Bałtów, których prehistoria jest fascynująca. Niewiele wiemy o plemionach, które żyły w tym rejonie. Mamy trochę danych archeologicznych, znamy historię świętego Wojciecha, który zmarł tutaj męczeńska śmiercią. Historia patrona Polski to jednak epilog bardzo długiej bałtyjskiej obecności w tym rejonie. - Były to plemiona rządzone przez królików, ludzi ambitnych i mocno osadzonych we własnej tradycji. Właśnie dlatego plemiona ruskie, jaćwieskie i litewskie tak długo opierały się najeźdźcom, Krzyżakom i Piastowiczom - mówi dr Nowakiewicz.
Na trop skarbu naukowcy trafili dzięki lokalnym relacjom. - Usłyszeliśmy legendy, takie jak zwykle się słyszy lokalnie. Doszła do nas informacja o znalazcach, którzy na okolicznych polach znaleźli fortunę lub o rdzy, która się pojawiała na polach - mówi Gość Jedynki.
Prace prowadzone były w bardzo trudnych warunkach: w osuszonym na potrzeby prac korycie rzeki. - Nas nie wysusza wiatr pustynny, ale zalewają wody. Badania prowadzimy w błocie i bagnie - mówi dr Nowakiewicz. - Mamy do czynienia z wodą. Archeologia jest nauką zespołową i frontową. Spotykamy się z wyzwaniami, które trudno było przewidzieć. Wśród naszych współpracowników są, oczywiście, osoby, które specjalizują się w technicznym zabezpieczeniu badań - dodaje.
Trud jednak jest opłacalny. - Wyniki są absolutnie zaskakujące. Wśród kilkuset zabytków znaleźliśmy rzeczy, jakich w Europie jeszcze nie znaleziono - mówi dr Aleksandra Rzeszotarska-Nowakiewicz z Instytutu Archeologii i Etnologii PAN, współautorka badań. - Mamy bardzo liczne fragmenty uzbrojenia wojowników, mieczy, grotów, uprzęży, strojów itp. W takim nagromadzeniu nigdy wcześniej na Mazurach nie zostały odkryte. Wśród skorodowanych żelaznych przedmiotów znaleźliśmy też elementy paradnej uprzęży konnej czy srebrną, złoconą figurkę drapieżnego ptaka. Kiedyś była osadzona na tulei, więc pewnie była prestiżowym znakiem rodowym lub sakralnym. To znalezisko nie ma sobie równych na terenie Europy - mówi archeolog.
Stylistyka zabytków jest zaskakująca. - Warsztat i precyzja wykonania są niezwykłe. Wszystko wskazuje na to, że zostały wykonane na terenie późnego cesarstwa rzymskiego, być może wczesnego Bizancjum - mówi dr Rzeszotarska-Nowakiewicz.
Skąd wzięły się na Mazurach? Naukowcy wyjaśniają w audycji, którą przygotował i prowadził Krzysztof Michalski.
(ew/ag

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz