niedziela, 23 marca 2014

Czy w podziemiach zamku w Niedzicy nadal spoczywa skarb Inków?

 

Odrestaurowana, malowniczo położona nad zalewem na Dunajcu średniowieczna warownia w Niedzicy strzeże jednej z najbardziej frapujących tajemnic, jakie skrywają zamki w Polsce - tajemnicy skarbu Inków.



Zamek, który pierwotnie nosił nazwę Dunajec, został wzniesiony w końcu XIII lub na początku XIV w. przez węgierskich możnowładców Berzeviczych. Stał po węgierskiej stronie granicy, naprzeciw polskiej warowni w Czorsztynie. Od połowy XV w. przechodził kilkukrotnie w ręce innych rodów węgierskich, by w końcu XVIII w. znaleźć się w rękach rodziny Horwathów, którzy byli spowinowaceni z rodem Berzeviczich.
To właśnie wtedy - jak chce legenda - do zamku dotarło złoto Inków. Zostało ponoć ukryte pod ziemią obok srebrnego sarkofagu, w którym została pochowana indiańska księżniczka - Umina.
Złoto Inków
Choć z Peru wypływały do Hiszpanii statki, których ładownie były po brzegi wyładowane złotem i srebrem, konkwistadorzy wiedzieli, że nie udało im się zdobyć całego bogactwa Inków. Część została przed nimi ukryta. Gdy Francisco Pizzaro - hiszpański konkwistador, który dowodził podbojem Peru - pojmał władcę Inków - Atahualpę, ten w zamian za odzyskanie wolności obiecał zapełnić pomieszczenie, w którym go trzymano, złotem pod sam sufit.
Od tej pory ze wszystkich stron imperium Inków zaczęły tam przybywać karawany pełne złotych przedmiotów. Jednak Pizarro nie dotrzymał słowa i zanim pomieszczenie zapełniło się, zabił Atahualpę. Indianie dowiedziawszy się o śmierci swego władcy, przestali przywozić złoto Hiszpanom. Karawany z resztą skarbów trafiły do kryjówek rozsianych w Andach. Hiszpanie nigdy ich nie znaleźli.
Jak uważają ci, którzy dziś poszukują zaginionego złota Inków, Indianie ukryli je w górskich jaskiniach, a część zatopili w jeziorze Titicaca. Miejsce ukrycia skarbów znali prawdopodobnie tylko potomkowie władcy i przedstawiciele inkaskiej arystokracji. Znał je też zapewne ostatni władca Inków - Tupac Amaru, który zginął z rąk Hiszpanów w drugiej połowie XVI w.
Jak skarb miał znaleźć się w Niedzicy?
Od śmierci ostatniego władcy Inków minęło ponad 100 lat, gdy na Podolu urodził się Sebastian Benesz de Berzeviczy. Wywodził się on z bocznej gałęzi węgierskiej arystokracji, której protoplaści zbudowali zamek w Niedzicy. W młodości wiele podróżował, a potem osiadł w dalekim Peru.
Choć ów kraj w Andach od dawna był w rękach Hiszpanów, mieszkali w nim nadal potomkowie dawnych władców tej ziemi ? Inków. Jak mówi legenda, Sebastian Benesz de Berzeviczy znalazł żonę wśród inkaskiej arystokracji, zaś jego córka Umina poprzez małżeństwo weszła do rodziny wywodzącej się od ostatniego władcy Inków - Tupaca Amaru.
W 1780 r. Jose Gabriel Condorcanqui - krewny męża Uminy - przyjął przydomek Tupac Amaru II i wywołał powstanie antyhiszpańskie. Nie zdobyło ono jednak poparcia w całym kraju i po roku Hiszpanom udało się je zdławić. Tupac Amaru II i większość jego rodziny została z rozkazu zwycięzców stracona.
Jak chce legenda, Sebastian Benesz de Berzeviczy zdołał uciec z Peru wraz z córką i zięciem. Ponoć zabrali ze sobą również część skarbu Inków. Dotarli aż do Wenecji, gdzie mieszkali przez 10 lat. Wówczas na świat przyszedł wnuk Sebastiana - Antonio, któremu na cześć kraju ojców nadano przydomek Inka. A ponieważ taki przydomek Inkowie nadawali tylko władcom, rodzice uważali go więc prawdopodobnie za ostatniego ocalonego potomka królewskiej dynastii.
Po 10 latach pobytu w Italii mąż Uminy został w tajemniczych okolicznościach zasztyletowany. Berzeviczy z córką i wnukiem opuścili więc Wenecję i przybyli w Karpaty. Tutaj - na zamku Dunajec, w dawnej siedzibie rodu - mieli być bezpieczni.
Niestety nawet to oddalone od świata miejsce nie dało im wystarczającego schronienia. W 1797 r. na dziedzińcu niedzickiego zamku śmierć z rąk zamaskowanych zabójców poniosła Umina. Zrozpaczony Sebastian pochował córkę w srebrnej trumnie. A wraz z nią ukrył ponoć skarb Inków, który przywiózł z Peru. Aby zapewnić bezpieczeństwo wnukowi, zmienił mu imię i nazwisko. Potomek Inków został nazwany Anton Benesz i oddany w adopcję kuzynowi Berzeviczy'ego z Moraw.
Ile prawdy jest w tej opowieści?
Jose Gabriel Condorcanqui, który rozpoczął powstanie antyhiszpańskie w Peru, był w prostej linii potomkiem ostatniego władcy Inków Tupaca Amaru. Zapewne wiedział więc, gdzie znajduje się złoto. W obliczu przegranego powstania mógł podjąć decyzję, że bezpieczniejsze będzie ono za granicą. Może liczył, że uda się za nie kupić w Europie broń, która posłuży do dalszej walki. Mógł też zaufać Europejczykowi, który żył w jego kraju od wielu lat.
Dokumenty potwierdzają, że w końcu XVIII w. w Wenecji przebywali uchodźcy z Peru. Odnaleziono też akt adopcji Antonia Inki oraz akt chrztu chłopca zwanego Anton Benesz.
Tajemnicze kipu...
W 1946 r. Andrzej Benesz, prawnuk Antona Benesza, kierując się informacjami znalezionymi w rodzinnym archiwum, odnalazł pod schodami niedzickiego zamku pęk rzemieni z trzema złotymi blaszkami. Znalezisko nazwano kipu z Niedzicy, bo przypominało wykonywane w dawnym Peru kipu - pęki wełnianych lub bawełnianych sznurów z zawiązanymi na nich węzełkami.
Na blaszkach niedzickiego kipu były wygrawerowane nazwy - Titicaca, Vigo i Dunajec. Miało ono być kluczem do odnalezienia skarbu Inków. Benesz nigdy tego nie sprawdził, bo w 1976 r. zginął w wypadku samochodowym, a tajemnicze kipu zniknęło.
Sceptycy uważają, że Andrzej Benesz sam spreparował kipu, by uwiarygodnić rodzinną legendę. W dodatku - ich zdaniem - kipu nie mogło przekazać informacji o miejscu ukrycia skarbu, gdyż nie było pismem.
Kipu - chociaż popularnie nazywane pismem węzełkowym - tak naprawdę liter nie zapisywało. Wśród badanych kipu występuje tylko 10 rodzajów węzełków, co jest zbyt małą liczbą, by mogły stanowić alfabet.
Zdaniem badaczy kipu służyło do zapisywania liczb. Przed przybyciem Hiszpanów Indianie właśnie przy pomocy węzełków notowali wysokość trybutów, które płaciły podbite prowincje, liczbę lam czy wojowników biorących udział w danej wyprawie wojennej.
Takich liczb nie dało się jednak odczytać bez ustnego komentarza twórcy węzełków - zwanego w języku keczua Quipu-Camayo. Bez tego komentarza kipu było bezużyteczne, dlatego po śmierci twórcy zwykle składano je wraz z nim do grobu.
Jednak kipu z Niedzicy nie było prawdziwym kipu, jakiego używano w państwie Inków. Do jego wykonania użyto rzemieni, nie zaś bawełnianych sznurków, a na końcach przymocowano trzy złote blaszki z nazwami napisanymi alfabetem łacińskim.
Być może było więc szyfrem, za pomocą którego zakodowano informację, gdzie znajduje się skarb. Kronikarze hiszpańscy zapisali wiele opowieści o kipu wykonanych w Andach po konkwiście. Wyposażone w specjalny klucz stanowiły wskazówkę do odnalezienia ukrytego w górach złota. Czy znalezione w Niedzicy kipu też miało taki klucz? A może klucz do kipu jest ciągle gdzieś ukryty?
Gdzie jest skarb?
Według legendy Sebastian Berzewiczy pochował swoją córkę pod basztą kapliczną. Informacja ta skłoniła naukowców do przeprowadzenia badań archeologicznych w rejonie kaplicy zamkowej. Znaleziono resztki gotyckich bram wjazdowych i studnię pod mostem zwodzonym. Trumny Uminy nie udało się jednak znaleźć.
W Niedzicy istnieje legenda o furmanie zwanym Białym Jakubem, który na początku naszego stulecia spotkał na schodach ducha Uminy. Miała go zaprowadzić do ukrytej komnaty, gdzie stała srebrna trumna, a wokół niej leżały porozrzucane skarby. Radiesteci odwiedzający zamek są zdania, że archeolodzy kopali zbyt płytko - głęboko pod zamkiem jest ukryty loch. Czy w nim spoczywa skarb Inków?
Wszyscy którzy zapragnął odnaleźć złoto z Andów ukryte w Niedzicy muszą jednak uważać, by nie spotkał ich tragiczny los Andrzeja Benesza. Jego śmierć ponoć nie była przypadkowa. Badacze niedzickich tajemnic twierdzą, że Benesz uwierzył tylko w jedną część rodzinnej opowieści - dowiedział się, gdzie jest ukryte kipu. Nie posłuchał natomiast drugiej części, ostrzegającej o niebezpieczeństwie, które grozi każdemu, kto naruszy tajemnicę skarbu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz