sobota, 22 marca 2014

Topór z głębin i skarb z Deszczna. A odkrywcy mają nagrodę i bożka

 
                          
Dariusz Barański
22.03.2014 , aktualizacja: 22.03.2014 10:02
AAADrukuj
Fot. Dariusz Barański / Agencja Gazeta
 
Nurkowali na 42 metrach w jeziorze. - Oglądam się za siebie, a tu Artur płynie z wielkim toporem prosto na mnie. Uznałem to za objaw narkozy azotowej - mówi Paweł Duliniec. Topór był jednak prawdziwy i bardzo stary. Tak samo jak skarb znaleziony w Deszcznie przez Michała Plutę
Odkrywcy archeologicznych skarbów zostali uhonorowani przez Muzeum Lubuskie i wojewódzkiego konserwatora zabytków. Wcześniej ich postawę docenił też minister kultury. A nagroda za przekazanie znalezionych przedmiotów (oczywiście tylko tych znalezionych przypadkowo) jest niebagatelna. Za wyłowiony z jeziora topór nurkowie dostali po 1 tys. zł. Znalazca przedmiotów z brązu dostał 20 tys. zł nagrody

Oprócz nagrody ministra znalazcy mają tę satysfakcję, że są pierwszymi posiadaczami statuetek archeologicznych, które muzeum będzie przyznawać za odpowiednią postawę. To wykonane przez Lucynę Królicką repliki bożka z Deszczna, słynnej figurki odkrytej przed wojną przez nie mniej słynnego badacza pastora Hobusa*.

- Dla nas najistotniejsze jest to, aby promować pewne odpowiednie zachowania. Dlatego jestem wdzięczna tym osobom, które pomyślały, że te przedmioty mogą mieć jakąś wartość i je zgłosiły. To umożliwiło przeprowadzenie badań, konserwację tych przedmiotów i wyeksponowanie ich w muzeum. Problemem są samowolne poszukiwania archeologiczne. W takich wypadkach nie wiemy, co zostaje znalezione i o co uboższa jest nasza wiedza o regionie - mówi dr Barbara Bielinis-Kopeć, lubuski wojewódzki konserwator zabytków.

Zarówno średniowieczny topór, jak i skarb kultury łużyckiej zostały znalezione zupełnie przypadkowo. Paweł Duliniec i Artur Nowak, płetwonurkowie z gorzowskiego Speleoklubu Gawra, nurkowali jesienią 2012 r. na środku jeziora Lipie. - Sprawdzaliśmy swoje możliwości na głębokości ponad 40 m. Po prostu trening. Chodziło o to, czy nie złapie nas tzw. narkoza azotowa. Człowiek czuje się wtedy jak lekko pijany, ma zwidy. W pewnym momencie oglądam się za siebie, a tu Paweł płynie prosto na mnie z wielkim toporem. Pierwsza myśl: poważne objawy narkozy azotowej - opowiada Artur Nowak. Ale to nie było przywidzenie. Kolega rzeczywiście płynął ze starodawnym toporem, z zachowanym drzewcem o prawie metrowej długości. - To był oczywiście zupełny przypadek, że zobaczyłem coś na tej głębokości. Po prostu napłynąłem na wystający z mułu trzonek - dodaje Paweł Duliniec.

Potem okazało się, że jest to topór prawdopodobnie z początku XVI w. Na żeleźcu znajduje się czworoboczny odcisk nieokreślonego dotąd znaku cechowego. Topór obecnie znajduje się w konserwacji w Głowie, potem będzie eksponowany w Muzeum Lubuskim im. Jana Dekerta w Gorzowie. To typowe narzędzie ciesielskie, nie broń. Czy ktoś przed wiekami upuścił go, płynąc łodzią? A może wpadł do wody podczas rąbania przerębli?

Błażej Skaziński, kierownik delegatury Wojewódzkiego Urzędu Ochrony Zabytków w Gorzowie przypomina, że podobny topór wyłowiono już w 2006 r. w położonym niedaleko Jeziorze Chomętowskim. - To znalezisko z jeziora Lipie jest wyjątkowe, bo zachowało się drewniane stylisko. Podczas badań znajdowane są wyłącznie same ostrza. A trzeba powiedzieć, że panowie potrafili zabezpieczyć drewniane element, bo do czasu przekazania topór przechowywany był w wodzie. Gdyby został poddany niekontrolowanemu wysychaniu, straciłby walory ekspozycyjne - podkreśla Błażej Skaziński.

Skarb z Deszczna to 20 przedmiotów z brązu: cztery siekierki, jeden nóż, osiem sierpów, pięć bransolet oraz fragment noża i fragment naszyjnika. Skarb został wstępnie datowany na V okres epoki brązu kultury łużyckiej (900-700 p.n.e).

A w jesienne popołudnie 2012 r. Michał Pluta, dziś 28-letni, pracujący jako kurier mieszkaniec Deszczna, wybrał się na spacer. - Po drodze natrafiłem na takie zalesione miejsce, jakieś krzaczki, ruiny domu. Postanowiłem zobaczyć, co tam jest. I właśnie tam natknąłem się na wystające z ziemi przedmioty - opowiada. - Od razu byłem świadomy, że to może mieć dużą wartość - dodaje. O znalezisku powiadomił służby konserwatorskie.

- To pierwszy skarb tego typu na przestrzeni 70 lat działalności muzeum. Dotąd znajdowane były głównie skarby numizmatyczne. A to jest skarb w podwójnym znaczeniu. To kopalnia wiedzy na temat społeczności zamieszkującej kiedyś Deszczno, kondycji ekonomicznej, poziomu technologicznego. Ale na pewno był to też skarb w dosłownym znaczeniu dla jego właściciela, który go ukrył. Poza tym do zbiorów muzealnych najczęściej trafiają skarby bez "opakowania". Tutaj mamy również naczynie, co dodatkowo podnosi znaczenie tego znaleziska - mówi Stanisław Sinkowski, archeolog z Muzeum Lubuskiego. Podkreśla, że to już 12. skarb znaleziony w gminie Deszczno. Jednak dotąd największe sukcesy w tej dziedzinie należały do pastora Hobusa. Wśród tych skarbów były dwa zawierające przedmioty ze złota. - Miejmy nadzieję, że pastor Hobus zmęczył się już swoją kuratelą nad tymi skarbami i również my zaczniemy teraz odkrywać ciekawe pozostałości - mówi Sinkowski. Tym bardziej że właśnie okolice Deszczna stanowią prawdziwe zagłębie archeologiczne. To tutaj jest wielka koncentracja osadnictwa już począwszy od epoki kamiennej. To stąd pochodzi też odkryty przez Hobusa słynny bożek z Deszczna.
Felix Hobus, nazywany Schliemannem doliny Warty. W początkach stulecia ten pastor z Deszczna przeprowadził liczne prace wykopaliskowe. Najważniejszym z wielu cennych odkryć było znalezienie figurki kultowej zwanej "Bożkiem z Deszczna", która trafiła do wszystkich współczesnych podręczników archeologii. Zmarł w 1941 roku w Deszcznie, gdzie został pochowany przed kościołem parafialnym.

Cały tekst: http://gorzow.gazeta.pl/gorzow/1,35211,15667098,Topor_z_glebin_i_skarb_z_Deszczna__A_odkrywcy_maja.html#ixzz2wijh6X7o

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz